Tak, tak! Żyjemy i mamy się świetnie :)
Właśnie jesteśmy w trakcie drugiego tygodnia urlopu.
Spijając wspólną kawę postanowiłyśmy (w końcu) podzielić się z Wami tym, nad czym pracowałyśmy od długiego czerwcowego weekendu.
Od tamtej pory minęło już trochę czasu, ale wszystko to, co dziś widzicie, znajduje się w domu rodzinnym, a jak już wiecie, my bywamy tutaj raz na jakiś czas, więc wybaczcie ten zastój na blogu.
Pomysł na meble ogrodowe z palet narodził się już zimą, bo każdy miał dosyć podrapanych, plastikowych krzeseł, które służą nam od wielu lat i nadeszła już pora, by wysłać je na emeryturę.
Sama altana wymagała też nakładu pracy - została pomalowana posadzka (początkowo chciałyśmy położyć tam sztuczną trawę, ale facet wyliczył nam !o zgrozo! 1500zł za pokrycie tych kilkunastu metrów kwadratowych -.-), rodzice postanowili wymienić ogrodzenie, zamontowaliśmy roletę "Dzień-Noc", która świetnie sprawdza się w upalne popołudnia, a wieczorami całkiem przyjemnie spędza się tam czas dzięki oświetleniu - naświetlaczowi i dwóm lampionom ledowym.
Fotografie przedstawiają altankę z nowym ogrodzeniem, ale przed innymi zmianami.
Samo to pokazało, że z tak zniszczonego miejsca można wiele wykrzesać - zaznaczmy, że altanka nie była odnawiana już kilka długich lat, a po wstawieniu zrobionych przez nas mebli z palet, miejsce to zyskało drugie życie.
Jak już wspomniałyśmy, pomysł na paleciaki zakiełkował w głowach już dawno, ale by zacząć go realizować, potrzebne nam były palety. Fartem udało się nam je zdobyć od żony naszego kuzyna, która przywiozła je na opał :P.
Wszystkie prace zaczęłyśmy właśnie w czerwcowy długi weekend. Najbardziej żałujemy tego, że nie mamy zdjęć tak zwanych "roboczych", ale gdy jedna zajęła się paletami, a dokładnie ich szlifowaniem, druga malowała dom z zewnątrz, także nie było czasu na chwytanie lustrzanki.
Nawiasem mówiąc szlifowanie było najbardziej żmudne i pracochłonne, a przy tym brak było super widocznych efektów. Za to malowanie palet poszło jak z płatka i bez zbędnych kosztów, bo wykorzystałyśmy do tego białą farbę do drewna z remontu kuchni -----> TutajW zasadzie jedyne za co trzeba było zapłacić to: gwoździe, koła, łączenia, farba do posadzki i duperele do ozdoby, którymi zajęła się mama - to one postawiły kropkę nad i.
Nie będziemy się długo rozpisywać, ale efekt końcowy przeszedł nasze oczekiwania. Nawet tata, który gadał nam nad głowami, że tego "nie widzi" i że ta cała nasza praca jest na marne stwierdził, że odwaliłyśmy kawał dobrej roboty.
Teraz altanka stała się miejscem relaksu, które podoba się domownikom i gościom :)
A Wam jak przypadła do gustu?
Z letnimi pozdrowieniami :)
P.S.WeAreCrazy