Wcale
o Was nie zapomniałyśmy, ale pojawiło się w naszym życiu kilka
przeszkód, które skutecznie uniemożliwiły nam bycie z Wami.
Postaramy się wracać powoli do normy (na tyle, na ile pozwolą nam obowiązki).
Dziś (w ten ponury dzień) startujemy z kosmetykami do oczyszczania twarzy i demakijażu.
W tytule zaznaczyłyśmy, że jest to część druga, bo faktycznie pisałyśmy już o kilku produktach tego typu --> TUTAJ.
Po pierwsze wracamy z kosmetykiem Yves Rocher Pur BLEUET,
gdyż obiecałyśmy wspomnieć o nim po jego zastosowaniu. We wrześniu była
to pierwsza buteleczka, a teraz trzymamy w ręku chyba piątą. Jest to
niezawodny produkt, z którym ciężko nam się rozstać.
Producent
informuje nas, że płyn doskonale usuwa makijaż, nawet wodoodporny i
podtrzymujemy to zdanie w całości! Jest to najlepszy kosmetyk dwufazowy,
jaki używałyśmy do tej pory.
Zalety:
- nie pozostawia zbyt tłustej powłoki na skórze (jak robi to np. ZIAJA dwufazowa)
- idealnie radzi sobie nawet z wodoodpornym makijażem
- cienie usuwa za jednym pociągnięciem płatka kosmetycznego
- wydajny
- poręczna buteleczka
Wady:
- cena (katalogowa 24 zł, ale my nigdy nie zapłaciłyśmy za niego aż tyle!)
- kiepska nakrętka
- zapach nie dla każdego
Kolejny kosmetyk Yves Rocher, który niestety nie zachwycił nas niczym, na szczęście dostałyśmy go jako GRATIS, to żel do demakijażu wrażliwych oczu. Na pewno po skończeniu nie zagości już w naszej kosmetyczce.
Zalety:
- poręczne opakowanie
-
jest bardzo delikatny i może godny polecenia tym, którzy faktycznie
mają wrażliwe oczy, gdyż konsystencja żelu i jego chłód przyjemnie
łagodzi powieki
Wady:
- ohydny zapach (mimo tego, że producent zapewnia o tym, że jest on bezzapachowy)
- CENA!!! (katalogowa wynosi 33 zł)
- znamy i stosujemy lepsze kosmetyki do demakijażu oczu, ten radzi sobie średnio
- brak pompki/dozownika sprawia, że nigdy nie wiemy, ile żelu wypłynie na płatek
Łagodny płyn micelarny - tonik 2 w 1 TOŁPA
Producent
zapewnia o łagodnym oczyszczeniu, tonizowaniu, nawilżeniu i
odświeżeniu. Wszystko to S. podtrzymuje, gdyż ja jeszcze nie miałam
możliwości jego stosowania, a ona ma już drugą buteleczkę.
Zalety:
- "genialny" zapach (bo S. lubi wszystko, co bławatkowe)
- cena (w Biedrze 14 zł)
- wydajność
- nawilżenie
- szybko się wchłania
- dobrze oczyszcza (radzi sobie z tuszem, ale nie polecamy go jako jedyny kosmetyk do demakijażu)
- nakrętka, której nie trzeba odkręcać
Wady:
brak
Jeśli ja jakieś zauważę, na pewno się tym podzielę.
Płyn micelarny 3 w 1 Bielenda
Używałam go tylko ja i wiem, że nie pojawi się ponownie w mojej łazience, bo znam lepsze kosmetyki tego rodzaju.
Zalety:
- całkiem przyjemny zapach
- wydajność
- cena (ok. 10 zł)
- nawilżenie
Wady:
- nie poradził sobie ze zmatowieniem mojej cery
- kiepsko usuwał makijaż oczu
- pozostawiał dziwną powłokę na buzi
Celia de Luxe płyn micelarny
To jeden z moich faworytów, który traci w moich oczach tylko ze względu na zapach, ale i tak go UWIELBIAM!
Zalety:
- idealnie oczyszcza
- nawilża
- fantastycznie nadaje się do demakijażu oczu
- mimo zawartości D-pantenolu moja cera (naczynkowa) nie była podrażniana
- CENA!!! (8 zł)
- buteleczka i otwieranie
Wady:
- dla mnie zapach
Na koniec nowy nabytek. Lirene płyn micelarny 3 w 1.
Producent zapewnia o oczyszczaniu, tonizowaniu i redukcji zaczerwienień.
Jestem bardzo ciekawa, jak poradzi sobie z cerą naczynkową.
Póki co - zapach przyciąga ;)
Pozdrawiamy Was gorąco!
P.S.WeAreCrazy
Kosmetyki (nie)tylko na Walentynki
Dzień dobry wszystkim :)
Niektórzy mówią, że niedziela to najbardziej leniwy dzień
tygodnia, a ja dziś nie jestem tego taka pewna ;)
Ciasto czekoladowe (na tartę) już kończy swoje leżakowanie w
lodówce, a „dżem” wydziela przyjemną woń cynamonu, którą czuć w każdym zakątku
mieszkania. Obok mnie leży przygotowany scenariusz zajęć - pozostanie mi
jeszcze znaleźć bądź zrobić kilka pomocy i wówczas spokojnie spakuję wszystko
do torby z nadzieją, że pracowita część dnia właśnie dobiega końca.
W międzyczasie (wykorzystując resztki wolnych chwil) postanowiłam
podzielić się z Wami opiniami na temat niedawno (i dawno też) zakupionych kosmetyków,
które z S. mianowałyśmy naszym „must have” na tegoroczne Walentynki.
Oczywiście nie każdy z nich przypadł nam do gustów, ale
właśnie sens w tym, by odkrywać nowe i odrzucać niechciane :)
Numerem jeden stały się malinowe kosmetyki Bielendy.
Masło zakupiła S., by używać go do ćwiczenia masażu. Peeling
zaś zakupiłam ja, gdyż zakochałam się w
nich jakiś czas temu (zaczęło się od
tych z Perfecty) i miłość ta trwa po dzisiejszy dzień.
Ich cena oscyluje wokół 15 zł. Co prawda udaje się je
wyhaczyć taniej, ale nie na osiedlowych drogeriach (bynajmniej u nas).
Masło
Zalety:
- przepiękny zapach, który utrzymuje się długo na skórze
- nawilżenie, które daje idealny poślizg podczas wykonywania
masażu
- skóra po zastosowaniu masła jest sprężysta
Wady:
- S. uważa, że jest ono dla niej zbyt tłuste
Ja nie wypowiadam się na jego temat, gdyż jeszcze nie było
mi dane go stosować, ale obiecuję, że nadrobię i podzielę się z Wami również
moją opinią.
Peeling
Zalety:
- piękny, długotrwały zapach
- po jego zastosowaniu skóra jest wyraźnie napięta,
sprężysta i lekko natłuszczona
- dobrze oczyszcza/złuszcza naskórek
- nie podrażnia
Wady:
My nie mamy do niego żadnych zastrzeżeń :)
Kolejnym kosmetykiem jest olejek od Bielendy, który S.
zakupiła z myślą o Walentynkowej kąpieli. Olejek ten zawiera Johimbinę, która
uważana jest za silny afrodyzjak oraz piżmo i jaśmin, co daje bardzo przyjemne połączenie
zapachowe. Nie zauważyłam, żeby S. wspominała o jakichkolwiek wadach tego
produktu, a zalety są następujące:
- intensywny, ładny zapach, który utrzymuje się długo na
skórze
- cena!
- poręczne opakowanie/nakrętka
- pieni się :)
- dobrze nawilża ciało
Dwa ostatnie, o których napiszę, mają niestety więcej wad
niż zalet, ale nie spodziewałyśmy się po nich zbyt wiele, gdyż nawet cena
wskazywała na to, że możemy być mniej zadowolone ;)
Vintage olejek do kąpieli o zapachu żurawinowym oraz sól do
kąpieli bebeauty Spa o zapachu lotosu, bo o nich tu mowa, to kosmetyki
zakupione po raz pierwszy i na pewno ostatni.
Olejek/żel Vintage
Zalety:
- nawet dobrze się pieni
- cena
Wady:
- bardzo nieporęczna nakrętka
- piękny zapach (niestety tylko w butelce i chwilę na ciele)
- skóra po nim nie jest jakoś wyjątkowo napięta/sprężysta
Sól do kąpieli
Zalety:
- barwienie wody
- cena
Wady:
- niestety nie zauważyłyśmy, by ujędrniała czy też wyjątkowo
wygładzała skórę
- nas drażni jej zapach
Podzielcie się swoimi opiniami na temat tych oraz innych produktów tego typu.
Chętnie wypróbujemy coś nowego.
Życzymy Wam udanego relaksu w to niedzielne popołudnie.
Keep calm
and always smile :)
P.S.WeAreCrazy
Garnier mineral vs Garnier NEO
Witajcie!
Nie
wiemy, jak u Was, ale tu pogoda nie rozpieszcza - szaro, brudno, mokro i
w dodatku wieje, że łeb chce urwać :(. Zaczynamy powoli tęsknić za
piękną, zieloną wiosną (na nią niestety trzeba będzie jeszcze poczekać)
albo śnieżnobiałą, mroźną i słoneczną zimą (biorąc pod uwagę, że to
dopiero styczeń). Mamy nadzieję, że niebawem aura choć trochę się zmieni
i nabierzemy większej ochoty do wychodzenia na dwór na dłużej niż do
szkoły/pracy albo do sklepu i z powrotem ;).
Tymczasem
dzisiejszy post z zupełnie innej beczki. Otóż jakiś czas temu obie
zakupiłyśmy (każda dla siebie ze względu na inny typ skóry - S.-
normalna, P.- tłusta, ze skłonnością do przebarwień i podrażnień) po dwa
różne kosmetyki antyperspiracyjne firmy Garnier i postanowiłyśmy
porównać ich działanie - każda z osobna.
Zobaczcie,
jak sprawdził się Garnier mineral invisible w kulce oraz krem
antyperspiracyjny Garnier NEO, bo właśnie o nich mowa ;).
P.
Kulka:
Zalety
- nie podrażnia
- nie wysusza
- ma długotrwały zapach
- nie pozostawia białych i żółtych
śladów na ubraniach
Wady
- producent zapewnia o 48h
NIEPRZERWANEJ ochrony przed wilgocią, co jest sporym przegięciem. Bywa, że ta ochrona
trwa w moim przypadku max 3 godz.
- zapach, który tuż po otwarciu spodobał mi się (floral fresh -
fioletowy), nie przypadł mi do gustu podczas dłuższego stosowania
-
słabo się wchłania (dałam to do wad, gdyż faktycznie słabo się wchłania
w porównaniu z kremem, ale gdy zestawiamy go z innymi kulkami Garnier
naprawdę dobrze sobie radzi ;))
Krem NEO:
Zalety
- ładnie pachnie
- bardzo szybko się wchłania
- nie brudzi ubrań
- nie podrażnia
- nie wysusza
Wady
- w moim przypadku bardzo krótko
chroni przed wilgocią i krótko pachnie
Bywały dni, gdy po intensywnym spacerze widać było spore
plamy potu pod pachami. Być może zraziłam się do niego przez to, że
zaczęłam go stosować podczas intensywnej antybiotykoterapii, kiedy to zapach
człowieka bardzo się zmienia i potliwość także, jednak ostateczne zdanie na
jego temat po dłuższym stosowaniu – używać tylko na noc :)
- cena powala
S.
Kulka:
Zalety:
- nie podrażnia
- nie wysusza
- nie pozostawia plam na ubraniach
- zapach ok, ale nie jest tak wyrazisty jak w NEO
- cena (natomiast mimo ok. 6 zł w promocji, już go nie kupię)
- nie powoduje pieczenia skóry
- moje węzły chłonne nie powiększają się i nie wyczuwam bólu (co niestety dzieje się przy anty w sztyfcie)
- nie wysusza
- nie pozostawia plam na ubraniach
- zapach ok, ale nie jest tak wyrazisty jak w NEO
- cena (natomiast mimo ok. 6 zł w promocji, już go nie kupię)
- nie powoduje pieczenia skóry
- moje węzły chłonne nie powiększają się i nie wyczuwam bólu (co niestety dzieje się przy anty w sztyfcie)
Wady:
- nie wchłania się szybko, używany wyłącznie na siłownię lub na noc
- po wysiłku jest niewyczuwalny
- łapie pyłki z ubrań
- nie zapewnia ochrony jaką dają mi antyperspiranty, np. w spray’u
- po wysiłku jest niewyczuwalny
- łapie pyłki z ubrań
- nie zapewnia ochrony jaką dają mi antyperspiranty, np. w spray’u
Krem NEO:
Zalety:
- Różowy (fruity flower) ma intensywny i długotrwały zapach
- szybko się wchłania
- nie roluje się i nie łapie pyłków – gdyż kładziemy krem wyłącznie do nawilżenia skóry, a nie do warstwy białego kremu widniejącego pod pachą
- nawilża skórę
- niewidoczny na ubraniu
- nie powoduje pieczenia skóry
- moje węzły chłonne nie powiększają się i nie wyczuwam bólu
- na mojej skórze jego zapach utrzymuje się bardzo długo
- szybko się wchłania
- nie roluje się i nie łapie pyłków – gdyż kładziemy krem wyłącznie do nawilżenia skóry, a nie do warstwy białego kremu widniejącego pod pachą
- nawilża skórę
- niewidoczny na ubraniu
- nie powoduje pieczenia skóry
- moje węzły chłonne nie powiększają się i nie wyczuwam bólu
- na mojej skórze jego zapach utrzymuje się bardzo długo
Wady:
- wysoka cena ok. 15zł (natomiast mnie udało się go zakupić,
kiedy wchodziły na rynek jeszcze za 6zł i to by była rewelacja, gdyby w tej
cenie pozostał)
- trzy dziurki, które służą do wyciskania anty potrafią się zapychać
- oczywiście nie zauważyłam „intensywnej ochrony przez 48h” ;)
- trzy dziurki, które służą do wyciskania anty potrafią się zapychać
- oczywiście nie zauważyłam „intensywnej ochrony przez 48h” ;)
Jak
widzicie, dla każdej z nas coś innego oznacza to lepsze. Typ skóry,
rodzaj aktywności, tryb życia i dieta na pewno mają ogromny wpływ na to,
co dla każdego jest dobre/lepsze, nawet w kwestii doboru
antyperspirantu.
Zanim jednak trafimy na ten zupełnie odpowiedni, wiele z nich wpadnie w nasze ręce celowo bądź przypadkiem :)
Jesteśmy ciekawe, jak to wygląda u Was.
Znalazłyście już swoje ulubione kosmetyki do codziennej ochrony?
Na co zwracacie uwagę podczas ich wyboru?
P.S.WeAreCrazy
Prezenty świąteczne i życzenia na Nowy Rok
Witamy po raz pierwszy w nowym 2015 roku!
Dzisiejszy post traktujemy luźno, jak na dzień po nocy Sylwestrowej przystało ;)
Mamy
nadzieję, że dobrze się bawiliście i nabieracie już sił do zmierzenia
się z codziennością. My spędziłyśmy tę noc w dość nietypowy dla nas
sposób. Po raz pierwszy poszliśmy na Sylwestrowy maraton filmowy do
Multikina,a to wszystko przez to, że S. jutro ma egzamin (pierwszy z
sześciu w ten weekend). Do wyboru były dwa zestawy, przy czym my
wybraliśmy ten z filmami akcji i dramatami, bo komedie nie są dla nas, a
i tak najlepiej byłoby, gdyby był jeszcze zestaw numer trzy,
zawierający horrory i thrillery ;)
Nie
obyło się bez problemów technicznych, co poskutkowało przesunięciem
pierwszego filmu na szary koniec (z korzyścią dla nas, bo ten miał
najmniej interesujący zwiastun), ale zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni
numerem dwa pt. "John Wick", który polecamy fanom kina akcji :)
Mimo
kontroli na bramce udało się nam przemycić trochę alkoholu (cóż za
niefart dla ochroniarza, który z czterech możliwych toreb/plecaków
wybrał dwa te, które nie zawierały %!) i mamy nadzieję, że i u Was nie
obyło się bez niego w taką noc - oczywiście kierujemy te słowa do
pełnoletnich odbiorców ;)
Przejdźmy do równie przyjemnego tematu - świątecznych prezentów.
U
nas w tym roku prym wiodły te z branży kosmetycznej, ale mama wyłamując
się zakupiła nam koronkowe body (S. ma czarne z rękawem 3/4 i w połowie
zakrytymi plecami, ja zaś mam białe z długim rękawem i całkiem odkrytym
tyłem, każde też ma inny koronkowy wzór).
Oto, co zasiliło naszą toaletkę:
Część z nich stanowią prezenty przez nas zażyczone, na niektóre jeszcze czekamy (m.in. komplet nowych pędzelków do makijażu).
Jak
widzicie otrzymałyśmy sporo lakierów i nowych mascar, kosmetyki do
pielęgnacji włosów. Jak na fizjoterapeutę przystało, S. dostała kilka
produktów przydatnych do masażu. Niektóre już zdążyłyśmy przetestować,
inne leżą w opakowaniach. I tu kilka słów chciałyśmy napisać na temat
szczotki TT. Recenzji na jej temat jest mnóstwo, jest ona bardzo
zachwalana przez dziewczyny, my też widzimy podobne zalety, S. jednak
dopatrzyła się w niej kilku wad:
- włosy, które w niej pozostają, ciężko się wyciąga - na takim kolorze szczotki jest to dobrze widoczne,
- szczotka, którą ma S. jest absolutnie przystosowana dla osób praworęcznych. Podobno są TT kompaktowe, które być może są bardziej uniwersalne,
- faktycznie powoduje mniejsze elektryzowanie się włosów, ale kiepsko wyglądają przeczesane nią, krótkie włosy.
Jeszcze
kilka słów na temat wspominanych często gumek do włosów Invisiboobles
(te małe żółte sprężynki ;)). Póki co, jest ok, ale bez większych
podniet. Zostaną dokładnie przetestowane podczas biegania ;)
Kończymy, bo tarta jabłkowa już się rumieni w piekarniku :)
Pochwalcie się tym, co dostałyście i jak minął Wam Sylwester.
Wszystkiego
dobrego w tym 2015 roku. Niech będzie lepszy od ostatniego. Spełnienia
choć części marzeń, wytrwałości w postanowieniach i full poweru na cały
rok! :*
P.S.WeAreCrazy
Pielęgnacja ust
W
okresie jesienno - zimowym postanowiłyśmy pochylić się na ochroną ust, ponieważ
w tym czasie najbardziej narażone są one na działanie różnych warunków
atmosferycznych, a także nagłe zmiany powietrza (ciepłe - zimne, suche - mokre).
Właśnie to powoduje, że nasze usta stają się spierzchnięte, popękane, słabo nawilżone i potrzebują naszej pomocy przy regeneracji.
Najprostszym sposobem na to jest zakupienie jakiegoś balsamu czy pomadki, które oferują nam apteki, bądź drogerie.
Właśnie to powoduje, że nasze usta stają się spierzchnięte, popękane, słabo nawilżone i potrzebują naszej pomocy przy regeneracji.
Najprostszym sposobem na to jest zakupienie jakiegoś balsamu czy pomadki, które oferują nam apteki, bądź drogerie.
Poniższa fotka przedstawia te, które stosujemy, bądź mamy zamiar stosować w tym roku.
1.Malinowe masło NIVEA używane było przez nas w zeszłym roku i jest tak wydajne, że mimo, iż obie go stosowałyśmy, mamy je do dziś.
Zalety:
- piękny zapach
- smak, który nie przeszkadza przy oblizywaniu warg (staramy się nie oblizywać, bo to niewskazane, ale różnie z tym bywa niestety)
- super wydajny
- długotrwały
- producent wspomina o tym, że usta przy stosowaniu są "niezwykle miękkie" i całkowicie się z tym zgadzamy
- nieporęczne opakowanie, a tym samym aplikacja (musisz nakładać paluchem ^^)
- niezbyt łatwe otwieranie
- dla niektórych cena ok. 9,50zł
Właśnie ze względu na te wszystkie atuty, postanowiłyśmy
zakupić także kokosowe. Mamy nadzieję, że również się sprawdzi.
2. Isana
pomadka do ust (produkt Rossmana)
Stosowana wyłącznie przez P. na tyle długo, żeby porzucić ją kiedy okazało się, że nie stanowi przedmiot pożądania.
Stosowana wyłącznie przez P. na tyle długo, żeby porzucić ją kiedy okazało się, że nie stanowi przedmiot pożądania.
Zalety:
- cena ok 4,50
- wygodna aplikacja (jak to przy pomadkach bywa)
- spełnia działanie nawilżające
- zbyt ciężka
- tworzy klejącą się warstwę
- spierzchnięty naskórek odrywa się (wygląda to nieestetycznie)
3. Pomadki NIVEA
Jak zapewne się domyślacie mają one podobne działanie do masła.
Więc wady i zalety są podobne, natomiast ich cena to ok. 7,50zł. W porównaniu do balsamu NIVEA nakład się je lepiej. Jednak nie każda z nich zapewnia nam tak dobre nawilżanie. Dlatego na zimę polecamy hydro care (niebieska pomadka). Szminki NIVEA stosowałyśmy będąc w podstawówce i teraz też do nich wracamy ;)
Jak zapewne się domyślacie mają one podobne działanie do masła.
Więc wady i zalety są podobne, natomiast ich cena to ok. 7,50zł. W porównaniu do balsamu NIVEA nakład się je lepiej. Jednak nie każda z nich zapewnia nam tak dobre nawilżanie. Dlatego na zimę polecamy hydro care (niebieska pomadka). Szminki NIVEA stosowałyśmy będąc w podstawówce i teraz też do nich wracamy ;)
4. L'biotica hydro lip therapy - balsam do ust dostałam gratis do tabletek w aptece. Gdyby nie to, że był to dodatek, na pewno bym go nie kupiła.
Zalety:
- natychmiastowe nawilżenie
- nie klei się
- odpychający apteczny smak
- cena średnio 9zł
- nietrwały
Naszym
zdaniem cena jest stanowczo wygórowana, bo choć miło zaskoczyło natychmiastowe
i głębokie nawilżenie, nie trwało ono zbyt długo, a fatalny, rycynowy smak
psuje cały efekt.
Yves
rocher
5. Czerwony malinka (mój balsam)
Zalety:
- nadaje kolor ustom
- nie tworzy klejącej powłoki
- piękny zapach
- ciężko się go nakłada, mimo formy pomadki
- cena 9,90
- nie jest zachwycająco długotrwały
Ciężko
stwierdzić czy do niego wrócę
6. Masło Karite - (balsam regenerujący P.)
Zalety:
- zapach
- łatwa aplikacja (nie jest tak zbity jak malinka)
- długotrwałe nawilżenie
- faktycznie skóra jest delikatniejsza
- cena 9,90
- niezauważalny stopień regeneracji
Bardziej
ochronny niż regenerujący, ale być może zbyt krótko jest stosowany, by można to
określić.
Pięknie pachnie, ale P. nie wie czy zdecydowałaby się na ponowny zakup.
Pięknie pachnie, ale P. nie wie czy zdecydowałaby się na ponowny zakup.
Generalnie uważamy, że warto jest zakupić balsamy czy
pomadki do ust na okres jesienno - zimowy, jakiekolwiek one by nie były.
Pamiętajmy tylko, by do tych słabiej działających zastosować naturalny,
wspomagacz (peeling miodowo - cukrowy) czy maseczki nawilżające z banana (olej
rycynowy + banan + śmietana) lub po prostu miodu.
Sprawdzajcie również skład i unikajcie wszystkiego co zawiera alkohol, gdyż ten przesusza skórę.
Sprawdzajcie również skład i unikajcie wszystkiego co zawiera alkohol, gdyż ten przesusza skórę.
Co Wy stosujecie do pielęgnacji ust?
Może macie jakieś domowe metody?
Zapraszamy do komentowania i obserwowania naszego bloga :)
Oraz polubienia nas na facebook'u
Klik
DOVE
To marka kosmetyków, z którą nie rozstajemy się już od kilku
lat. I choć spośród kosmetyków pielęgnacyjnych możemy wymieniać wiele firm ,
które „wpadły” w nasze ręce, ta okazuje się być tą, której nigdy nie
opuszczamy.
Ich mydła okazały się być zbawienne, gdy obie miałyśmy
problemy ze zwiększoną potliwością w okresie dorastania, a i teraz – kiedy
jesteśmy dorosłymi kobietami – spisują się one na medal.
Zalety: - pięknie pachną, a ich zapach utrzymuje się przez wiele godzin
- nie podrażniają skóry
- nie przesuszają jej
- nie wymydlają się zbyt szybko
- niestety dla wielu, ich cena pozostawia wiele do życzenia :(
- co do stosowania ich na twarzy – P. ma cerę problematyczną, która wymaga odpowiedniego traktowania i niestety ich mydła – jak każde inne – również powodują wypryski. Pozostają płyny micelarne.
Płyny do kąpieli
Zalety:
- pięknie się pienią
- równie dobrze pachną
- nie przesuszają skóry :)
- w dodatku są dość wydajne.
Nie pamiętamy jak sprawują się szampony, gdyż przez ostatnie
lata nie gościły one na naszych łazienkowych półkach, ale będziemy miały okazję
napisać i o nich, gdyż dostałyśmy takowe w prezencie. O odżywkach do włosów nie
jesteśmy w stanie nic napisać na dzień dzisiejszy, ale obiecujemy, że
przetestujemy kilka z nich.
Antyperspiranty – te cenimy sobie tak samo, jak mydła, choć
staramy się zastępować je również egzemplarzami z innych firm, o których też na
pewno wspomnimy.
Zalety:
- trwałość i różnorodność zapachów, spośród których każdy wybierze coś dla siebie.
- może być ich cena, ale zdarzają się spore obniżki :)
Kosmetyki te bardzo lubimy i cenimy :)
A wy co sądzicie o produktach Dove?
Pozdrawiamy cieplutko! :)
Pozdrawiamy cieplutko! :)
P.S.WeAreCrazy
Kabuki
Przyszła pora na przegląd fluidów, gdyż okazuje się, że większość jest letnich (czyt. zbyt ciemnych).
Poza tym pędzli nigdy za wiele, dlatego też zdecydowałyśmy się na to, co widoczne na poniższej fotce :).
Poza tym pędzli nigdy za wiele, dlatego też zdecydowałyśmy się na to, co widoczne na poniższej fotce :).
Fluid ten P. zakupiła po raz pierwszy. O wszelkich innych używanych przez nas do tej pory podkładach będzie odrębny post - tam napiszemy, które lubimy, których nie polecamy - natomiast dziś już jesteśmy w stanie wspomnieć o tym, że ten z yves staje się jednym z najbardziej ulubionych.
Plusy:
- pięknie pachnie
- P w końcu znalazła kolor idealnie dopasowany do cery
- nie jest ciężki
- nie warzy się na twarzy ( jak niektóre, o których wspomnimy)
- na dzień obecny niewykryte ^^
A teraz coś, co chciałyśmy kupić od dawna - pędzel KABUKI. Największy minus - brak rączki :(.
Dziewczyny głównie wykorzystują go do nakładania pudru, my natomiast aplikujemy nim fluid.
Pędzelek miał być wzięty w perfumeriach SEPHORA, lecz kupując większą ilość kosmetyków w YR otrzymałyśmy próbki, torbę, broszurki z promocjami, rabat na cały zakup oraz zaproszenia na bezpłatne makijaże, z których jednak nie skorzystałyśmy z braku czasu :(
Z czystym sumieniem możemy polecić pędzel i fluid.
Pozdrawiamy! :*
P.S.WeAreCrazy
Co zrobić gdy włosy wypadają garściami?
To pytanie nasuwa nam się właśnie w okresie jesiennym i frustruje wiele kobiet.Z racji tego, że przydarzyło to się jednej z nas (mowa tu o S.), chciałybyśmy poświęcić temu tematowi chwilkę. Zdarzyło się w zeszłym roku i o tej porze roku ponowiło się.
Włosy S. leżały wszędzie. Ich widok zaczął przerażać. Leciały do wanny, lekko rozczesywane,
w dużych ilościach zostawały na grzebieniu lub szczotce. Podczas suszenia spadały gdzie popadnie
- na pralkę, zlew, podłogę, dywanik - i było ich tam za dużo.
"Myślałam, że będę łysa. Włosy wypadały mi garściami. Nie dość, że cienkie, jeszcze bardziej traciły na objętości. Totalna załamka - do oczu cisnęły się łzy..."- mówi S.
Ale nie! S. nie lubi się poddawać i tym razem także podjęła walkę o "być albo nie być" dla jej włosów :)
Na początku zakupiłam w aptece szampon przeciw wypadaniu
włosów RADICALmed (myłam nim głowę co 2
dzień) + odżywkę w spray'u tej samej firmy (niewidoczna na zdjęciu) stosowaną
na mokre włosy przed suszeniem.
Kolejny produkt odżywka/wcierka (widziałam, że bywają także takie w
spray'u) JANTAR.
Jest bardzo przydatna
we włosowej kuracji, ale warto pamiętać o tym, by stosować ją regularnie. W moim przypadku wcierka nie zdała egzaminu
tylko ze względu na czasochłonność podczas jej nakładania. Zapach ładny, a cena
jak za 2 produkty opisane powyżej.
Tabletki - w zeszłym roku była to belissa, natomiast w tym przerzuciłam się na
coś zupełnie innego i tańszego - nowy produkt L'BIOTICA z GRATISAMI (błyszczyk
bądź serum do paznokci).
W przypadku tabsów również warto być systematyczną i
brać po jednej tabletce dziennie. Kuracja tabletkami powinna trwać 3 miesiące -
nie krócej, gdyż nie będzie widać efektu ich działania. Ta metoda u mnie bardzo się sprawdziła
:)
Następne tabletki, które mi pomogły, to calcium pantothenicum jelfa.
Pamiętajmy, że z ich ilością nie możemy przesadzić, niektóre dziewczyny wspominają o 6 na dzień. Ja brałam maksymalnie 5 i efekty też były widoczne. Kuracja powinna trwać również 3 miesięce. Po nich należy zrobić długą przerwę w ich braniu, zanim rozpoczniemy kolejne opakowanie.
Sprawdzają się genialnie. Włosy przestają wypadać i stają się mocniejsze.
Wadą jednak jest to, że trzeba liczyć się z porostem włosów nie tylko na głowie
i zadbać przy tym o częstszą depilację nóg czy miejsc bikini :)
Pamiętajmy, że z ich ilością nie możemy przesadzić, niektóre dziewczyny wspominają o 6 na dzień. Ja brałam maksymalnie 5 i efekty też były widoczne. Kuracja powinna trwać również 3 miesięce. Po nich należy zrobić długą przerwę w ich braniu, zanim rozpoczniemy kolejne opakowanie.
Sprawdzają się genialnie. Włosy przestają wypadać i stają się mocniejsze.
Wadą jednak jest to, że trzeba liczyć się z porostem włosów nie tylko na głowie
i zadbać przy tym o częstszą depilację nóg czy miejsc bikini :)
I jeszcze jeden bardzo fajny produkt,
szampon yves rocher wyciąg z białego łubinu, który stopniowo ogranicza
wypadanie włosów. Plusem jest jego cena :), minusem intensywny i specyficzny
zapach, ale jest on do zniesienia :)
Grab a bargain
Ostatni
weekend kalendarzowego lata postanowiłyśmy poświęcić zakupowemu szaleństwu.
Uzupełniłyśmy nie tylko szafy, ale także nasz kuferek, w którym przechowujemy akcesoria do makijażu :)
Będąc w jednej z galerii, mijałyśmy stoisko sklepu INGLOT i pewnie gdyby nie rabaty wycięte zjednej z gazet, przeszłybyśmy obok niego z przekonaniem, że nie mamy tyle kasy, by cokolwiek tam wówczas kupić.
Obie jednak spojrzałyśmy na siebie wymownym wzrokiem i zaczęłyśmy łowy.
Oto, co nabyłyśmy:
Uzupełniłyśmy nie tylko szafy, ale także nasz kuferek, w którym przechowujemy akcesoria do makijażu :)
Będąc w jednej z galerii, mijałyśmy stoisko sklepu INGLOT i pewnie gdyby nie rabaty wycięte zjednej z gazet, przeszłybyśmy obok niego z przekonaniem, że nie mamy tyle kasy, by cokolwiek tam wówczas kupić.
Obie jednak spojrzałyśmy na siebie wymownym wzrokiem i zaczęłyśmy łowy.
Oto, co nabyłyśmy:
1. Cień do powiek M3
2. Cień do powiek z aplikatorem
3. Baza pod cienie do powiek
Dodamy
tylko, że po uwzględnieniu rabatów, za wszystko zapłaciłyśmy tyle, ile
zapłaciłybyśmy za samą bazę gdyby nie one :)
P.S.WeAreCrazy
Dzisiaj nie bardzo wiedziałam od czego zacząć i z pomocą przyszła mi S., która tekstem:
„Każda
z Was chyba zmywa tapetę z twarzy, żeby rano nie używać dłuta”
rozbawiła
mnie prawie do łez i postanowiłam się tym z Wami podzielić.
Do
rzeczy już!Przedstawiamy
Wam cztery produkty, które służą do zajmowania się naszą cerą podczas zmywania
makijażu.
1. GARNIER
Essentials – mleczko do demakijażu dla skóry wrażliwej. Bezzapachowe i
bezalkoholowe, które podobno usuwa makijaż z twarzy i oczu. No właśnie –
podobno! Jeśli mamy na myśli twarz (policzki, szyja itd.), to nie jest z nim
tak źle. Gorzej niestety (przynajmniej w naszym przypadku) z usuwaniem makijażu
oczu. Zawodzi nawet, kiedy chcemy pozbyć się zwykłej mascary. Trochę lepszy
efekt uzyskujemy, gdy zamiast bezpośrednio na płatek kosmetyczny, mleczko
najpierw nałożymy na opuszki palców, którymi rozsmarujemy je na powiekach. Nie
jesteśmy na nie, ale na pewno spróbujemy użyć innego mleczka do demakijażu.
2. Yves
Rocher Sebo vegatal – oczyszczający płyn micelarny 2w1 dla skóry mieszanej i
tłustej. Płyn ma przyjemny, orzeźwiający zapach i wielkim plusem jest to, że
nasza skóra po jego użyciu naprawdę się nie świeci. Jesteśmy na TAK, pod
warunkiem, że skóra potrzebuje zmatowienia.
3. Yves
Rocher Pur BLEUET – dwufazowy płyn do demakijażu oczu z wyciągiem z bławatka.
Jak tylko zaczniemy go używać, damy znać co do efektów. Na chwilę obecną
podobają się nam jego niebieskie bąbelki :P
4. Yves
Rocher Pur BLEUET – woda do demakijażu twarzy i oczu z wyciągiem z bławatka.
Jest napisane, że doskonale usunie makijaż oraz zanieczyszczenia i nie
omieszkamy tego sprawdzić. Póki co jego zapach nas odpycha.
Miałam napisać „dawno temu”, ale nie! Jeszcze
całkiem niedawno obie myślałyśmy, że kosmetyki Yves Rocher (sklep internetowy)
są nie na naszą kieszeń. Zdziwiłyśmy się, kiedy odkryłyśmy, że zostawiamy u
nich mniej pieniędzy niż w Rossmannie. Poza tym zawsze mamy tam jakiś
prezent czy rabat.
Ogólnie pisząc, polecamy ich kosmetyki, bo są
tworzone na bazie naturalnych składników, które nasze włosy kochają (ale o tym
w innym poście) – nie zawierają sztucznych barwników i silikonu no i są tanie :)
P.S.WeAreCrazy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz